sobota, 20 lutego 2016

1.15. Bezowocne poszukiwania niebezpiecznego bandyty.

Tata zabrał mnie na stołówkę. Tam zamówił dla mnie kotlet schabowy, ziemniaki, i surówkę, jednak w ogóle nie chciało mi się jeśc. Po pierwsze bo wciąż męczyły mnie ciążowe mdłości, a po drugie bo myślałam nad ostatnimi wydarzeniami. Arek, Aśka teraz doktor Malinowski. Dosłownie ktoś próbuje mi zniszczyc życie. Albo... nam! Nagle zerwałam się z miejsca. Nareszcie wszystkie kawałki układanki zaczęły do siebie pasować. Tylko nie wiedziałam do końca czy dobrze.
-Tato możesz dac mnie i Mikołajowi ochronę? Właśnie coś mnie olśniło.
-Co cię olśniło córeczko?
-Nie powiem, dopóki mnie i Mikołajowi nie dasz ochrony.
-A jaki mam dac powód?
-Hmm myślę że wystarczy powód że w ciągu miesiąca zaatakowali nas aż trzy razy.
Tata poszedł zadzwonić a ponieważ nudziło mi się na stołówce to zaczęłam gładzić swój, jeszcze płaski brzuszek. Bardzo cieszyłam się że zostanę matką i myślę że Mikołaj czuł to samo. Po dziesięciu minutach podeszła do mnie pani Zosia. Oj jak dawno ja jej nie widziałam.
-Witaj Olu. Coś dawno cię nie widziałam - powiedziała.
-Ja także bardzo długo pani nie widziałam. Prawie pani nie poznałam.
-No nie mów że aż tak mi zmarszczek przybyło? -zaśmiałyśmy się oboje.
-A czemu nic nie jesz Olu? Nie smakuje ci?
-Nie, po prostu niedobrze mi się robi.
-Mam nadzieję że to nie na widok mojego jedzenia -znowu śmiech.
-Nie pani Zosiu, po prostu jestem w ciąży i strasznie mnie modli jak coś zjem.
-No przecież wiem, wiem. Tylko jednego nie wiem: kto jest ojcem twojego dziecka, bo nikt mi tego nie chce powiedzieć?
-Mikołaj -pogładziłam się po brzuchu.
-Mikołaj? Od zawsze wiedziałam, że do siebie pasujecie i kiedyś będziecie razem. No ale wracam do swoich obowiązków, bo chyba twój tata wraca. Trzymaj się i przede wszystkim niech twój maluszek trzyma.
-Dziękuję, nawzajem.
-Dziękuję -i tyle panią Zosie widziałam. Całkiem miło się gawędziło nie powiem, jednak trzeba było wrócić do obowiązków.
-No ochrona załatwiona. Nie powiem było ciężko ale tą bitwę wygrałem ja -powiedział bardzo dumny z siebie ojciec. -To co cię wtedy olśniło?
-Pamiętasz jak zatrzymywaliśmy Aśkę i Arka?
-No pamiętam.
-Mieli na rękach tatuaże przedstawiające jakiegoś gościa i napis: sługa Kaprala. Taki sam tatuaż miał dr. Malinowski. Musimy przepytać szybko przepytać Aśkę i Arka. Oni muszą coś wiedzieć o tym Kapralu.
Tak jest chodziło mi głównie o tatuaż. Kim jest tajemniczy kapral? Czemu próbuje nam rozpieprzyć życie? Te pytania kotłowały mi się w głowie, aż do przesłuchania. Arka przesłuchiwał Krzysiek a Aśke Emilka.
-Dobra zapytam się jeszcze raz -powiedział Krzysztof. -Kto to jest Kapral?
-A ja kolejny raz odpowiadam: Kapral to jest kolega ze studiów. Po jednej z imprez zażartował sobie i zrobił mi tatuaż z swoją podobizną.
-Czy ty masz mnie za kompletnego idiote? Myślisz że uwierzę w twoją głupią bajeczkę?
-Myślę że tak.
-Przyznaj się, Kapral to twój przełożony. Zgadłem?
-Nie Kapral to mój kolega ze studiów. Ile razy mam to powtarzać?
-Dopóki się nie przyznasz dla kogo pracujecie.
Podobno przez dwie godziny Krzysiek prosił, błagał a potem nawet groził, że dostanie wyższą karę, ale nawet to nie pomogło. Emilka przesłuchiwała Joannę nie dużo krócej od Krzyśka ale tak jak u Arka: to kumpel ze studiów i koniec kropka. Widocznie już wcześniej umówili się na taką wersje wydarzeń, gdyby coś poszło nie tak. Ale ja już po pół godzinie byłam taka zmachana, że pojechałam do domu. Czułam tak, jakby to nie był pierwszy miesiąc, tylko już co najmniej ósmy. Poszłam spać. "Może jutro będą nowe fakty" pomyślałam przez snem. Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie, coś koło czwartej, ponieważ śnił mi sie koszmar i nie mogłam dalej zasnąć. Śnił mi sie Mikołaj. To że go mordują. Postanowiłam o tym nie myśleć tylko zrobić poranną toaletę. Po ubraniu się, wykąpaniu, zjedzeniu śniadania dochodziła już 8:00. "Długo mi to zajęło" pomyślałam sobie i nagle usłyszałam jak dzwoni telefon. Tata.
-Ola? -usłyszałam jego podekscytowany głos. -Słuchaj mamy nowe fakty.
-Jakie?
-Złapali dr. Malinowskiego.
-Za to co zrobił może pójść siedzieć na co najmniej dziesięć lat -powiedziałam.
-Nooo ale nie to jest najlepsze.
-Co jest najlepsze? No mów bo umieram z ciekawości -powiedziałam i przewróciłam oczami.
-Najlepsze w tym wszystkim jest to że Artur wygadał dla nas, troszkę kim jest niejaki Kapral.
-No iii? Kto to jest?
-Nooo narazie znamy tylko imię: Aleksander.
-Tylko tyle? Ja myślałam że ustaliliście już jego nazwisko, adres, numer telefonu i numer buta -powiedziałam sarkastycznie.
-Ok córuś, nie bądź sarkastyczna, na pewno po czasie któryś sypnie. A ciebie posyłam na urlop. Co ty na to?
-Hmm w sumie to dobry pomysł i odpoczne sobie i odwiedzę Mikołaja.
-Dobrze Ola ja już muszę kończyć. Pa.
-Okej papa.
Pożegnałam się z tatą i rozłączyłam się. Obejrzałam jeszcze trochę telewizję, jakiś kanadyjski serial, nic co warto zapamiętać. Spojrzałam na zegarek. 9:00. "Trzeba się powoli zbierać do Mikołaja" pomyślałam. Wyszłam z domu i miałam nadzieję że tym razem nic złego mi sie nie stanie. Pojechałam samochodem, ale cały czas wydawało mi sie ze jestem śledzona. Po drodze do szpitala zadzwoniłam do Mikusia i poinformowałam go że jadę do szpitala. Mężczyzna bardzo się ucieszył i powiedział że ma dla mnie niespodziankę. Powiedział że spotkał starą znajomą i chciałby żebym ją poznała. Dojechałam a uczucie śledzenia przeszło jak z nut. Nie mogłam się doczekać aż wpadnę Mikołajowi w ramiona. Gdy weszłam zaskoczyłam się bardzo...

Przepraszam za moją nieobecność ale tyle problemów ostatnio miałam że niekiedy nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Ale spokojnie byłam u lekarza i już wszystko w porządku :)

1. Co tak zaskoczyło Aleksandrę?

czwartek, 4 lutego 2016

1.14. Nowe odkrycie

Oddałam herbatę i co się okazało? Było w niej prawie dziesięc gram bardzo silnych środków nasennych. Już pięc gram może powalic dorosłego mężczyznę. Wiedziałam jedno: muszę jak najszybciej zabrac Mikołaja od tego psychopaty, bo nie wiadomo co on następnym razem wymyśli. A przede wszystkim muszę zgłosic to na policję. I tak: najpierw złożyłam wniosek o  przeniesienie do innego szpitala a potem od razu na policję. Zanim pokazałam odznakę to nikt nie chciał nawet zobaczyc tego wniosku, a jak pokazałam to od razu zmiękli. Na urzędników trzeba miec jednak sposób hehe. Na policji poszło już bez większych problemów bo prawie wszystkich już tam znałam. Przesłuchiwali mnie Mieszko i Krzysiek. Powiedziałam im wszystko: o tym jak mnie molestował i gdyby nie pielęgniarka, to najprawdopodobniej skończyło by to się nawet gwałtem i o tym że próbował otruc Mikołaja. Po prawie dwóch godzinach mogłam wreszcie pójśc do domu, jednak nie poszłam albowiem ojciec mnie wezwał do gabinetu. Zapukałam a kiedy usłyszałam tubalne "wejśc!" mogłam wchodzic.
-Co się stało tato?
-Czy to prawda że Artur Malinowski próbował cię -przełknął ślinę. -Zgwałcic?
-Nie, aż tak źle to nie było. Za to z Mikołajem mogło byc dużo gorzej gdyby wypił specjalni przyrządzoną przez niego herbatkę.
-A to menda. A takim kiedyś był fajnym kolegą. ale całe szczęście że tobie... i Mikołajowi nic się nie stało.
-To ty znasz w ogóle dr. Malinowskiego?
-Taaa jeszcze pięc lat temu kolegowaliśmy się. Ale on wyjechał do Ameryki, robic wielką kariere. I co z tego wyszło? Gówno, że tak powiem.
-Tato ja już pójdę -powiedziałam bo od tej opowieści zaczęło mi się robic słabo.
-Wszystko dobrze Olu? Strasznie słabo wyglądasz. A może przespałabyś się u mnie?
-Nie no co ty nie będę cię wykorzystywac. Po prostu muszę zaczerpnąc świeżego powietrza.
-Jadłaś coś dzisiaj w ogóle? -zapytał.
-Nie.
-No to postanowione. Idziemy na obiad.
Tata zabrał mnie na stołówkę. Tam zamówił dla mnie kotlet schabowy, ziemniaki, i surówkę, jednak w ogóle nie chciało mi się jeśc. Po pierwsze bo męczyły mnie ciążowe mdłości, a po drugie bo myślałam nad ostatnimi wydarzeniami. Arek, Aśka teraz doktor Malinowski. Dosłownie ktoś próbuje mi zniszczyc życie. Albo... nam!

środa, 3 lutego 2016

1.13. Szpital, dr. Malinowski i strach o Mikołaja.

W tej samej chwili usłyszałam krzyk a wręcz mogłabym powiedzieć że wrzask Mikołaja. Trwało to może ułamki sekund. Podniosłam się i zobaczyłam Mikołaja leżącego na ziemi, trzymającego się za brzuch. Nie zdążyłam nic zrobić, gdyż w tej samej chwili przyjechała karetka i policja. Od razu chciałam pojechać w karetce do szpitala, jednak policjant, którym na szczęście okazał się być Krzysiek, tak mnie zagadał, że karetka odjechała. Zdążyłam tylko zapytać się do jakiego szpitala mojego chłopaka zabierają. Od razu chciałam tam jechać, Krzysiek i Emilka zgodzili się mnie podwieźc do szpitala, ponieważ musieli jeszcze przesłuchać Mikołaja. Musiałam chwilkę pomyśleć nad tym co się właściwie stało. To że tych bandziorów nasłała Aśka było niemal pewne i to od razu powiedziałam dla Krzysztofa tak samo, jak to dlaczego to zrobiła. Sekundy ciągnęły się jak godziny, minuty jak lata w drodze do szpitala a ja wciąż nie wiedziałam co z moim mężczyzną i ojcem mojego dziecka. Gorszy strach w moim życiu przeżyłam chyba tylko wtedy, kiedy potrzelili mojego tate. Jednak tata nie był ojcem mojego dziecka i mężczyzną mojego życia! W końcu jednak dojechaliśmy do szpitala. Od razu podeszłam do recepcji i zapytałam się:
-Przepraszam gdzie leży Mikołaj Białach?
-A czy pani jest kimś z rodziny? -zapytała się recepcjonistka.
-Tak, Mikołaj jest ojcem mojego dziecka -niemal mogłam usłyszeć jak Emilka odwraca się do Krzyśka i puszcza mu oczko. Odwróciłam się. Nie chyba mi sie przesłyszało. Nagle jak w zwolnionym tempie, zobaczyłam jak wiozą Mikołaja na salę operacyjną. Natychmiast pobiegłam do niego. Dotknęłam jego ręki, ale zaraz pielęgniarka mi ją wyszarpała i syknęła, bo powiedzeniem tego nazwać nie można:
-Idź do pokoju lekarzy. Tam ci wszystko powiedzą.
Zapukałam do drzwi. Weszłam i zobaczyłam bardzo miło wyglądającego lekarza, który był najwięcej pięć lat starszy od Krzyśka.
-Dzień dobry ja jestem dziewczyną Mikołaja Białacha. Jak z nim jest? Czy wszystko z nim będzie okej?
-Powiem pani że nie jest aż tak kolorowo. Nóż przebił płuco, może nawet nie przeżyć operacji.
Nagle poczułam jak robi mi się słabo.
-Proszę pani nic pani nie jest?
-Jestem w ciąży -to zdążyłam powiedzieć zanim zemdlałam. Po dłuższym czasie obudziłam się i poczułam czyjąś dłoń na swojej dłoni. Miałam nadzieję że to tylko głupi sen i że zaraz obudze się w łóżku z Mikołajem i że to on mnie za rękę trzyma. Jednak kiedy otworzyłam oczy ukazała mi się biel. Byłam w szpitalu. Nagle usłyszałam czyjś głos. Skądś go kojarzyłam, ale nie mogłam pojąć skąd. Odwróciłam się powoli w stronę skąd wydobywał się ten anielski, czysty głos. To był głos tego lekarza który przeprowadzał ze mną wywiad odnośnie Mikołaja i to on trzymał mnie za rękę! Natychmiast wyrwałam mu moją dłoń.
-Co z Mikołajem? -zapytałam przestraszona.
-Ale tak z grubej rury Olu? Nawet nie powiesz mi dzień dobry?
-Co z moim dzieckiem? -byłam coraz bardziej przerażona albowiem Artur, jak odczytałam z jego plakietki był coraz bliżej i bliżej.
-Z dzieckiem wszystko w porządku -wyszeptał mi do ucha. -A tym starym zgredem się nie przejmuj. Zajmiemy się nim.
Byłam zbyt słaba by w ogóle bronić się przed Arturem. Nagle jak to zbawienie wpadła pielęgniarka, najprawdopodobniej z tabletkami, i spytała się go:
-Yyy? Panie Malinowski? Co pan robi?
-I proszę na siebie uważać i oddychać jak dla pani przed chwilą pokazałem.
Pielęgniarka i doktor wyszli z gabinetu a ja wiedziałam, że na tej sali nie mogę pozostać ani minuty dłużej. Wyszłam z mojego pomieszczenia tortur i postanowiłam znaleźć Mikołaja, choćbym nawet miała... No nie wiedziałam co było gorsze od nie znalezienia Mikołaja. Poszukiwania postanowiłam zacząć od recepcji.
-Przepraszam gdzie tu znajdę Mikołaja Białacha?
-Pani jest kimś z rodziny? -już mnie tymi pytaniami wkurzali ale jednak odpowiedziałam:
-Tak jestem w ciąży z Mikołajem. Co z nim jest?
-Pan Mikołaj jest już po operacji.
-A czy -przełknęłam śline. -Wszystko z nim w porządku?
-W jak najlepszym!
-A może mi pani w takim razie powiedzieć gdzie on leży? -odechnęłam z ulgą.
-W sali pooperacyjnej. Pani pójdzie tym korytarzem prosto, w prawo i potem w lewo. Tylko proszę go za bardzo nie męczyc. Jest jeszcze słaby.
Poszłam tak jak pani z recepcji mi kazała. Po drodze oczywiście się zgubiłam, więc zajęło mi to dwa razy dłużej, a nie chciałam pytac się nikogo bo wydawało mi się że każdy lekarz, każda pięlegniarka to doktor Malinowski. W końcu jednak doszłam do sali na której leżał Mikołaj i weszłam tam.
-Hej słonko -powiedziałam.
-No hej. Popatrz jak mnie pociachał -odsłonił koszulkę i pokazał ranę na brzuchu.
-Auc! To cię musi strasznie bolec?
-Nie no co ty. Jestem na prochach nic mnie już nie boli.
-Całe szczęście. Ej słuchaj a był u ciebie dr. Malinowski? -zapytałam przestraszona, bo bałam się że jemu ten psychopata też mógł coś zrobic.
-A kto to jest?
-Taki wysoki, szczupły, brunet kojarzysz?
-A tak był, przed chwilą wyszedł. Dał mi o tą herbatkę -i pokazał kubek z jeszcze gorącym napojem.
-Nie mów że się tego napiłeś?
-Nieee jeszcze nie zdążyłem. A co moja Misia też chce się napic hehe.
-Daj mi to. To może byc trucizna. Lepiej żebyś tego nie pił.
-Jaka trucizna? O czym ty mówisz?
-Czy nie wydaję ci się dziwne że to lekarz a nie na przykład pielęgniarka daję ci herbatkę i to nie w porze posiłków? -powiedziałam wszystko na jednym tchu.
-No trochę dziwne.
Pożegnałam się z Mikołajem i szybko wyszłam z sali. Postanowiłam że niezwłocznie oddam próbkę herbaty do analizy.


Hehe w końcu nowe opowiadanie. Dawno mnie tu w sumie nie było.

1. Co sądzicie o zachowaniu dr. Malinowskiego?
2. Czy Ola ulegnie Arturowi?
3. I czy w herbacie znajdą się ślady trucizny?