środa, 3 lutego 2016

1.13. Szpital, dr. Malinowski i strach o Mikołaja.

W tej samej chwili usłyszałam krzyk a wręcz mogłabym powiedzieć że wrzask Mikołaja. Trwało to może ułamki sekund. Podniosłam się i zobaczyłam Mikołaja leżącego na ziemi, trzymającego się za brzuch. Nie zdążyłam nic zrobić, gdyż w tej samej chwili przyjechała karetka i policja. Od razu chciałam pojechać w karetce do szpitala, jednak policjant, którym na szczęście okazał się być Krzysiek, tak mnie zagadał, że karetka odjechała. Zdążyłam tylko zapytać się do jakiego szpitala mojego chłopaka zabierają. Od razu chciałam tam jechać, Krzysiek i Emilka zgodzili się mnie podwieźc do szpitala, ponieważ musieli jeszcze przesłuchać Mikołaja. Musiałam chwilkę pomyśleć nad tym co się właściwie stało. To że tych bandziorów nasłała Aśka było niemal pewne i to od razu powiedziałam dla Krzysztofa tak samo, jak to dlaczego to zrobiła. Sekundy ciągnęły się jak godziny, minuty jak lata w drodze do szpitala a ja wciąż nie wiedziałam co z moim mężczyzną i ojcem mojego dziecka. Gorszy strach w moim życiu przeżyłam chyba tylko wtedy, kiedy potrzelili mojego tate. Jednak tata nie był ojcem mojego dziecka i mężczyzną mojego życia! W końcu jednak dojechaliśmy do szpitala. Od razu podeszłam do recepcji i zapytałam się:
-Przepraszam gdzie leży Mikołaj Białach?
-A czy pani jest kimś z rodziny? -zapytała się recepcjonistka.
-Tak, Mikołaj jest ojcem mojego dziecka -niemal mogłam usłyszeć jak Emilka odwraca się do Krzyśka i puszcza mu oczko. Odwróciłam się. Nie chyba mi sie przesłyszało. Nagle jak w zwolnionym tempie, zobaczyłam jak wiozą Mikołaja na salę operacyjną. Natychmiast pobiegłam do niego. Dotknęłam jego ręki, ale zaraz pielęgniarka mi ją wyszarpała i syknęła, bo powiedzeniem tego nazwać nie można:
-Idź do pokoju lekarzy. Tam ci wszystko powiedzą.
Zapukałam do drzwi. Weszłam i zobaczyłam bardzo miło wyglądającego lekarza, który był najwięcej pięć lat starszy od Krzyśka.
-Dzień dobry ja jestem dziewczyną Mikołaja Białacha. Jak z nim jest? Czy wszystko z nim będzie okej?
-Powiem pani że nie jest aż tak kolorowo. Nóż przebił płuco, może nawet nie przeżyć operacji.
Nagle poczułam jak robi mi się słabo.
-Proszę pani nic pani nie jest?
-Jestem w ciąży -to zdążyłam powiedzieć zanim zemdlałam. Po dłuższym czasie obudziłam się i poczułam czyjąś dłoń na swojej dłoni. Miałam nadzieję że to tylko głupi sen i że zaraz obudze się w łóżku z Mikołajem i że to on mnie za rękę trzyma. Jednak kiedy otworzyłam oczy ukazała mi się biel. Byłam w szpitalu. Nagle usłyszałam czyjś głos. Skądś go kojarzyłam, ale nie mogłam pojąć skąd. Odwróciłam się powoli w stronę skąd wydobywał się ten anielski, czysty głos. To był głos tego lekarza który przeprowadzał ze mną wywiad odnośnie Mikołaja i to on trzymał mnie za rękę! Natychmiast wyrwałam mu moją dłoń.
-Co z Mikołajem? -zapytałam przestraszona.
-Ale tak z grubej rury Olu? Nawet nie powiesz mi dzień dobry?
-Co z moim dzieckiem? -byłam coraz bardziej przerażona albowiem Artur, jak odczytałam z jego plakietki był coraz bliżej i bliżej.
-Z dzieckiem wszystko w porządku -wyszeptał mi do ucha. -A tym starym zgredem się nie przejmuj. Zajmiemy się nim.
Byłam zbyt słaba by w ogóle bronić się przed Arturem. Nagle jak to zbawienie wpadła pielęgniarka, najprawdopodobniej z tabletkami, i spytała się go:
-Yyy? Panie Malinowski? Co pan robi?
-I proszę na siebie uważać i oddychać jak dla pani przed chwilą pokazałem.
Pielęgniarka i doktor wyszli z gabinetu a ja wiedziałam, że na tej sali nie mogę pozostać ani minuty dłużej. Wyszłam z mojego pomieszczenia tortur i postanowiłam znaleźć Mikołaja, choćbym nawet miała... No nie wiedziałam co było gorsze od nie znalezienia Mikołaja. Poszukiwania postanowiłam zacząć od recepcji.
-Przepraszam gdzie tu znajdę Mikołaja Białacha?
-Pani jest kimś z rodziny? -już mnie tymi pytaniami wkurzali ale jednak odpowiedziałam:
-Tak jestem w ciąży z Mikołajem. Co z nim jest?
-Pan Mikołaj jest już po operacji.
-A czy -przełknęłam śline. -Wszystko z nim w porządku?
-W jak najlepszym!
-A może mi pani w takim razie powiedzieć gdzie on leży? -odechnęłam z ulgą.
-W sali pooperacyjnej. Pani pójdzie tym korytarzem prosto, w prawo i potem w lewo. Tylko proszę go za bardzo nie męczyc. Jest jeszcze słaby.
Poszłam tak jak pani z recepcji mi kazała. Po drodze oczywiście się zgubiłam, więc zajęło mi to dwa razy dłużej, a nie chciałam pytac się nikogo bo wydawało mi się że każdy lekarz, każda pięlegniarka to doktor Malinowski. W końcu jednak doszłam do sali na której leżał Mikołaj i weszłam tam.
-Hej słonko -powiedziałam.
-No hej. Popatrz jak mnie pociachał -odsłonił koszulkę i pokazał ranę na brzuchu.
-Auc! To cię musi strasznie bolec?
-Nie no co ty. Jestem na prochach nic mnie już nie boli.
-Całe szczęście. Ej słuchaj a był u ciebie dr. Malinowski? -zapytałam przestraszona, bo bałam się że jemu ten psychopata też mógł coś zrobic.
-A kto to jest?
-Taki wysoki, szczupły, brunet kojarzysz?
-A tak był, przed chwilą wyszedł. Dał mi o tą herbatkę -i pokazał kubek z jeszcze gorącym napojem.
-Nie mów że się tego napiłeś?
-Nieee jeszcze nie zdążyłem. A co moja Misia też chce się napic hehe.
-Daj mi to. To może byc trucizna. Lepiej żebyś tego nie pił.
-Jaka trucizna? O czym ty mówisz?
-Czy nie wydaję ci się dziwne że to lekarz a nie na przykład pielęgniarka daję ci herbatkę i to nie w porze posiłków? -powiedziałam wszystko na jednym tchu.
-No trochę dziwne.
Pożegnałam się z Mikołajem i szybko wyszłam z sali. Postanowiłam że niezwłocznie oddam próbkę herbaty do analizy.


Hehe w końcu nowe opowiadanie. Dawno mnie tu w sumie nie było.

1. Co sądzicie o zachowaniu dr. Malinowskiego?
2. Czy Ola ulegnie Arturowi?
3. I czy w herbacie znajdą się ślady trucizny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz