Jak wyszłam z domu postanowiłam ze zadzwonię do Arka, i umówie się z nim na spotkanie. Zadzwoniłam pierwszy raz. Połączenie odrzucono. No to zadzwoniłam drugi raz. Połączenie odrzucono. Postanowiłam się tym nie przejmować i po prostu pójść na zakupy. Około godziny czternastej kiedy prawie cały bagażnik samochodu wypełniały torby z ciuchami i jedzeniem zadzwonił telefon. Jako ze właśnie prowadziłam auto postanowiłam zjechać na pobocze, ponieważ nie lubiłam gadać na głośniku. Spojrzałam na wyświetlacz. Arek.
-No hej Aruś.
-Cześć Ola. Przepraszam ze nie dałem rady odebrać, ale byłem bardzo zajęty.
-Okej, a czym byłeś tak bardzo zajęty?-zapytałam
-No nie ważne Ola, kiedy indziej o tym pogadamy.
No okej przeprosiny przyjęte -powiedziałam. -To kiedy będziemy mogli się spotkać, żeby powspominać stare czasy?
-Dzisiaj o 20. Pasuje ci?
-No oczywiście -odparłam.
-Tylko kup wino. Ja przygotuje najlepszą kolację w twoim życiu.
-Tak, uhm. Zawsze tak mówiłeś. A potem co? Jedliśmy spaloną pizzę lub spagetti. Aż czasami się dziwię ze wody nie spaliłeś.
-No teraz to jawnie sobie drwisz ze mnie! -starał się udawać zdenerwowanie, ale kompletnie mu to nie wychodziło.
-Okej Aruś, to co? Widzimy się o 20 u ciebie?
-No pewnie. Cześć.
-Pa.
Do mieszkania Mikołaja dotarłam równo o godzinie 15. Od razu weszłam do kuchni gdzie Białach przygotowywał obiad.
-Mmmmm co tam pichcisz? -przysunęłam się na niebezpiecznie bliską odległość, jednak wciąż nie przekraczałam jego przestrzeni osobistej.
-Yyyy? Lasagne.
-A chcesz coś innego upichcić? -powiedziałam i złapałam go za bluzę.
Jednak nikt nie zdążył niczego, ani nikogo, upichcić, ponieważ w tym właśnie momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Spodziewasz się kogoś? -spytałam się.
-Nie.
Poszłam otworzyć a za drzwiami stał mój tata.
-Yyyy? Tata? -powiedziałam kompletnie zbaraniała, chwilę po odtworzeniu drzwi.
-Ola? Co ty robisz u Białacha? -powiedział ojciec równie zdziwiony jak ja.
-Mogłabym się zapytać o to samo.
-Ola, ja tu przyszedłem żeby przynieść Mikołajowi zaległe zwolnienie lekarskie. I zastanawia mnie jaki ty masz dobry powód żeby siedzieć u swojego dowódcy -powiedział ze zdenerwowaniem tata. Wszedł do mieszkania. -I co tu robią twoje piżamy! Ty nie mów, że ty i Mikołaj...?
-Och tato! Po prostu mieszkanie mi zalało i nie miałam się gdzie podziać! I to nie jest tylko mój dowódca, to mój najlepszy przyjaciel! I uprzedzając twoje pytanie: nie, nie spaliśmy ze sobą- prawie wszystko powiedziałam na jednym tchu.
-Ola, jak zalało ci mieszkanie to mogłaś w każdej chwili zadzwonić! Przecież od tego jest twój ojciec. A nie od razu do Mikołaja. Przecież to twój "tylko" przyjaciel jak sama to powiedziałaś!
-Nie chcę być od ciebie zależna! Chce sama decydować o swoim losie!
-Przyznaj, spaliście ze sobą?
-No teraz to już przesadziłeś!
Mikołaj już dawno uciekł do kuchni. Nie chciał być świadkiem naszej kłótni. I to chyba dobrze, bo jeszcze przez parę ładnych minut obrażaliśmy się różnymi bardzo "miłymi epitetami". W końcu w którymś momencie ojciec się wkurzył i wyszedł, trzaskając drzwiami. Weszłam do kuchni a tam Mikołaj siedział przy stole i gapił się w okno.
-Mikołaj ja Cię bardzo przepraszam ze musiałeś być świadkiem naszej kłótni -powiedziałam.
-Nie, nic nie szkodzi.
-Naprawdę nie jesteś zły na mnie?
-Zły to powinienem być na twojego ojca ze taką super chwilę przerwał.
-To może dokończymy to co zaczęliśmy? -spytałam się.
-No ok. -powiedział Mikołaj i po chwili zaczął mnie delikatnie całować. Po chwili zaczęliśmy się rozbierać i zawędrowaliśmy do sypialni gdzie wiadomo co się działo. Po wszystkim spojrzałam na zegarek wiszący w sypialni Mikołaja. Wskazywał 19:40.
-O cholera! -wykrzyknęłam.
-Co się stało kochanie? -spytał zatroskany Mikołaj.
-Nic, tylko muszę się spieszyć. Zaraz się spóźnię.
-Myślałem ze zostaniesz na noc.
-No co ty kochanie? Oczywiście ze zostanę, wrócę tylko trochę później.
-Myślałem ze ten seks coś dla ciebie znaczył -po tym wyznaniu Mikołaj posmutniał. -Ale jak musisz to idź. Uważaj na siebie.
-No co ty Mikołaj? Oczywiście ze znaczył! Kocham cię. Ale teraz muszę już naprawdę iść bo się spóźnię.
-A gdzie ta moja księżniczka się wybiera?
-Yyy? Do koleżanki -skłamałam. Nie chciałam żeby Mikołaj martwił się na zapas.
Byłam już uszykowana i właśnie szłam do drzwi, kiedy Mikołaj powiedział:
-Oluś a może chcesz żebym cie podwiózł do tej koleżanki?
-Nie no co ty, przyjedzie po mnie samochodem.
Pocałowałam Mikołaja w usta. Długo, namiętnie. Tak żeby nie zapomniał ze tylko jego kocham. W końcu oderwałam się od ust Mikołaja i wyszeptałam mu do ucha:
-Przyjdę przed dwudziestądrugą. Kocham cię. Pa.
Mikołaj był chyba tak zszokowany ze nic nie powiedział.
-Muszę cię chronić. Kocham cię -wyszeptał, lecz tego nie mogłam już słyszeć, bo było to długo po zamknięciu drzwi.
W międzyczasie zadzwoniłam do Arka spytać się gdzie on jest.
-Hej Arek. To co przyjeżdżam dzisiaj do ciebie? Nie rozmyśliłeś się?
-No co ty? Nie martw sie zaraz przyjedzie taksówka po moją królową. Czekałem tylko aż zadzwonisz. Powiedz tylko gdzie a zaraz tam będę.
Powiedziałam mu ulicę i numer domu. Specjalnie poszłam na inny blok, żeby Mikołaj nie przyłapał mnie z Arkiem. Po dziesięciu minutach Arek był już na miejscu. Weszłam do jego samochodu.
-Mmm, ale ładnie pachnie -powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Dziękuję, specjalnie wybrałem te perfumy. Zawsze ci się podobały pamiętasz? -Arek odwzajemnił uśmiech.
-To co jedziemy czy będziemy tak stali?
-Och tak, tak przepraszam zagapiłem się w twoje niebieskie, śliczne oczy.
Zaśmiałam się, a w tym samym czasie Arek odpalił silnik. Jechaliśmy a tematy nam się nie kończyły. Po około trzydziestu minutach, zajechaliśmy do domu Arka, na obrzeżach Wrocławia. To tak naprawdę nie był zwykły dom, to była normalna willa! Basen, dwa balkony. Po wejściu do środka zauważyłam kino domowe, pięć telewizorów, trzy laptopy.
-Och Arek! Jaki ty masz piękny dom! -wykrzyknęłam na to wszystko.
-Dziękuję. Pracuje jako prawnik więc na coś tą kasę muszę wydawać.
-Ty pracujesz jako prawnik? Łoł. A tak w ogóle to gdzie kolacja? -spytałam, bo głodna już trochę byłam.
-Spokojnie zaraz sobie zjesz.
Nagle Arek podszedł do mnie od tyłu i zawiązał mi ręce.
-Aaarek?! Cooo ty robisz?! Puść mnie! Ratunku! -krzyczałam na całe gardło, jednak wiedziałam ze naprawdę małe szansę są, ze ktoś mnie w ogóle usłyszy.
-Krzycz, sobie krzycz. I tak nikt cię nie usłyszy. Specjalnie wynająłem ten dom, bo jest oddalony od jakichkolwiek ludzkich siedzib o co najmniej sto metrów.
Cały czas płakałam kiedy on raz, za razem, uderzał mnie po twarzy, kopał po brzuchu.
-Hmmm tak się właśnie zastanawiam, czemu by tego nie wykorzystać? W końcu leżysz teraz bezbronna.
Zaczął rozpinać rozporek, a w tym momencie zaczęli wpadać antyterroryści. Leżałam na ziemi i płakałam, kiedy nagle poczułam jak czyjeś ręce, delikatnie mnie odwiązują i podnoszą. Odwróciłam głowę.
-Mikołaj?
-Ola -powiedział z ulgą Białach.
-Kooocham cię -żadne inne słowa nie przechodziły mi przez gardło. A raczej przez płacz. Mikołaj cały czas mnie przytulał.
-Powiedz Ola, czy ten skurwysyn zrobił ci krzywdę?
-Nieee, tylko bił mnie i kopał -cały czas płakałam
Mikołaj gładził mnie po moich ciemnych włosach. Sekundy zmieniały się w godziny w czasie oczekiwania na karetke. Jednak wiedziałam jedno: miałam przy sobie mężczyznę swojego życia, który cały czas mnie tulił do swojej piersi. W końcu jednak przyjechali i zabrali mnie do szpitala.
Dzisiaj trochę akcji, ale też wątek miłosny. Mam nadzieję ze się spodobało
Mikołaj ją śledził? No nieźle, a tak poza tym super opowi :) Czekam na kolejne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie cudowne , bardzo fajny wątek miłosny z akcją tle . Pozdrawiam i życzę weny Ela
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń