-Mikołaj podjedziesz jeszcze do sklepu po wino? -spytałam kiedy jechaliśmy do jego mieszkania.
-A co z tego będę miał? -rzekł znany nam już tekst, jednak mimo to po chwili zatrzymał się przed jednym z całodobowych, bo była już 23:40.
-Proszę tu masz listę co masz mi kupić.
*podpaski,
*czekoladę,
*wino,
-Ok to już mnie nie ma.
Po dziesięciu minutach był już z powrotem. Jednak widziałam ze niesie jeszcze coś, oprócz zakupów które mu zapisałam.
-Już jestem. O, a to dla ciebie.
-Dziekuje Mikołaj. Jest piękna -przyniósł mi różę.
-Nie ma za co. A poza tym została ta ostatnia więc nie chciałam żeby się zmarnowała. Bo ktoś za ten cały towar który się nie sprzedał musi płacić nie?
-No tak -zauważyłam ze Mikołaj mi się przyglądał. -Co tak się patrzysz? Jedźmy w końcu.
-O przepraszam -odpalił samochód. -Po prostu tak ślicznie wyglądasz z tą różą w ręku ze nie mogłem oderwać wzroku.
-Może jeszcze napisz rozprawke o tym.
-Nie no z Polaka to ja byłem noga.
Białach zaśmiał się głucho. Do jego domu nie odzywaliśmy się już prawie wcale. Nie musieliśmy. Wystarczyły nam ukratkowe spojrzenia które cały czas do siebie rzucaliśmy. Jednak kiedy szliśmy schodami w górę do jego mieszkania złapał mnie nieśmiało za rękę. Odwzajemniłam uścisk. Tylko kłopot w tym że właśnie wtedy na oko siedemdziesięcioletnia sąsiadka Mikołaja postanowiła wyjrzeć na klatkę.
-A pan Białach co? Pół roku temu się rozstał z żoną a już dziewczyny sobie sprowadza? I to jeszcze jakie młode! Przecież ta Pani nawet nie ma dwudziestu lat! Za moich czasów to...
-Ja mam dwadzieściasiedem -wtrąciłam.
-Olka zostaw ją poradzę sobie. Niech Pani nie wtyka nosa w nie swoje sprawy -powiedział troszkę za głośno Mikołaj.
-Za moich czasów do starszych się odnosiło z szacunkiem i przede wszystkim nie krzyczało się na nich.
-A Pani co, nie w łóżku? -spytał Białach lekko już poirytowany postawą staruszki.
-No nie, bo obudziliście mnie wchodzeniem po tych cholernych schodach.
-To w takim razie życzę Pani dobrej nocy. Ja też idę spać. Dobranoc.
-Dobranoc- pożegnałam się ze staruszką i posłałam jej swój najpiękniejszy uśmiech. Jednak ona nie tylko nie odwzajemniła go lecz kiedy wchodziliśmy po schodach na kolejne piętro usłyszałam jak szepcze: "Patologia". Nie wiedziałam do końca czy to było słowo skierowane do mnie czy do Mikołaja, czy do nas oboje. W końcu jednak weszliśmy do jego mieszkania.
-Echhh co za dzień -westchną mężczyzna. -Jednak w końcu można usiąść na kanapie i obejrzeć sobie jakiś dobry film na DVD. Olu wybierasz.
Wybrałam jakiś dramat, jednak w ogóle nie mogłam skupić się na fabule. Bo cały czas myślałam o Mikołaju.
-Mikołaj? -spytałam.
-Tak?
-Czy mogę się do ciebie przytulić? Zimno mi trochę.
Nic nie powiedział tylko zatrzymał film i poszedł do kuchni po czekoladę i wino. Wino rozlał do kieliszków, czekoladę otworzył, pogrzebał jeszcze chwilę w telefonie i zrobił dla mnie miejsce blisko siebie. Przysunełam się do Mikołaja, przytuliłam się do niego i wzięłam kieliszek z winem.
-Co sprawdzałeś w telefonie? -zapytałam się.
-Zaraz zobaczysz -odparł.
-A co to jakaś wielka tajemnica ze nie możesz nawet powiedzieć?
-To niespodzianka -uśmiechną się.
Jakieś piętnaście minut później ktoś zapukał do drzwi. Mikołaj poszedł otworzyć. Zastanawiałam się tylko kogo niesie o takiej porze. Po chwili wszystko się jednak wyjaśniło.
-Dobry wieczór.
-A dobry dobry. Pod odpowiedni adres jest to zamówienie?
-Tak to tu.
-Bo wie pan: zawsze wolimy sprawdzać. Ostatnio mieliśmy taką ciekawą sytuację ze gościu zamówił chińszczynę a to się okazało ze to pod inny adres miało być. I ten gościu zarządał od nas zwrotu kasy za to ze mu nie dostarczyliśmy jego chińszczyzny. A to się okazało że facet nie mówił "r" i pomyliliśmy ulicę. Hmmm jak ona się nazywała. No nie ważne. Najważniejsze jest...
-Przepraszam spieszę się trochę. -Mikołaj spławił tego faceta. -Ile płace?
-Aaaa tak przepraszam rozgadałem się trochę. Trzydzieściosiem złotych i piętnaście groszy.
Mikołaj zapłacił gościowi i pożegnali się.
-Znalazłeś nowego przyjaciela? -spytałam ze śmiechem.
-Gdzie tam przyjaciela. Ledwo się od niego uwolniłem. Całe szczęście ze ty nie jesteś tak nachalna, bo bym z tobą wytrzymał tyle, co z tym facetem.
-Chińszczyzne kupiłeś? -zapytałam.
-No tak. Głodny byłem. I tobie też by się przydało coś zjeść.
-Dzięki że tak o mnie dbasz -uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść. Jak zjedliśmy postanowiliśmy wypić wino i obejrzeć film. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Całe szczęście ze jutro nie jedziemy do pracy.
To troszkę sobie odpoczne po tym dniu pełnym wrażeń.
Opowiadanie cudowne fajny pomysł z tą sąsiadka taki realny . Pozdrawiam i życzę weny Ela .
OdpowiedzUsuńP.s mam pytanie piszesz też Bloga o Krzysku ?
Dziękuje i również pozdrawiam.
UsuńNieee o Krzyśku to ja akurat nie piszę.