*Godzinę później. Szpital.
-Pani Olu miała pani bardzo dużo szczęścia -powiedział lekarz.
-To znaczy? -zapytałam się.
-To znaczy ze skończyło się tylko na rozciętej wardze i kilku siniakach. Mówiła pani ze ile razy on panią uderzył?
-No, co najmniej dwanaście razy uderzył w głowę. I przynajmniej dwadzieścia razy kopnął w brzuch.
-No właśnie. Aż dziw -lekarz pokiwał głową i wyszedł z sali. Byłam na jeszcze paru badaniach i wróciłam na swoją salę. A pod nią już oczywiście stało dwóch moich mężczyzn, czyli tata i Mikołaj.
-Ola! -krzyknęli na raz.
-Całe szczęście ze nic ci się nie stało -swój monolog zaczął ojciec. -Bo gdyby coś ci się stało wiesz ze bym tego nie przeżył. Ale co cię podkusiło żeby iść do Arka Młynarczyka? Pamiętasz jak on cie kiedyś bił i zdradzał? Pamiętasz, jak musiałem cię pocieszać jak wracałaś...
-Tak, tak tato pamiętam -wcięłam się bo wiedziałam ze gdyby nie to, to ojciec mógłby nigdy nie skończyć. -A czy mógłbyś nas na chwilę z Mikołajem zostawić samych?
-No... mogę -powiedział stary po chwili zawachania.
Powoli wyszedł z sali cały czas się odwracając. Kiedy w końcu zniknął z pola widzenia, i byliśmy pewni że nas nie podgląda wpadliśmy sobie w ramiona. Zaczęliśmy się całować.
-Olu, proszę cię nie w szpitalu. A jak twój tata przyjdzie?
-No dobrze -odsunęłam się. -To opowiedz mi, w takim razie, jak znalazłeś się u Arka? Skąd wiedziałeś ze jestem u niego w domu?
-Dobrze ale proszę cię nie przerywaj mi i się nie wkurzaj. Ok?
Nie odzywałam się więc Mikołaj zaczął opowiadać:
-Bo ja domyślałem się, ze ty kłamiesz mówiąc mi ze idziesz do koleżanki. Więc zaraz po tym jak wyszłaś, zacząłem jechać za tobą samochodem. Poszłaś na blok obok, wtedy zobaczyłem, jak wsiadasz do samochodu tego.. ehm nie mam nawet słów ma niego. Po pół godzinie dojechaliśmy do jego domu i jak zobaczyłem, jak wysiadacie z samochodu tacy uśmiechnięci, to aż krew się we mnie zagotowała. Chciałem jak najszybciej odjechać, jednak coś mnie zatrzymało. Podeszłem do okna i jak zobaczyłem, jak Arek cię związuje to od razu zadzwoniłem po antyterrorystów. Przyjechali i resztę już znasz.
Zobaczyłam jak łza spływa Mikołajowi po policzku.
-Mikołaj nie płacz, wszystko jest ze mną w porządku.
-No tak, ale jakbym wcześniej zareagował, jakbym coś zrobił. To może by cię tak dotkliwie nie pobił.
Przytuliłam Mikołaja. Dziesięć minut później przyszedł ojciec, i z nim musiałam odbyć poważną rozmowę "jaka to ja jestem nieodpowiedzialna, niekompetentna" i inne tego typu sformułowania, aż mi sie niedobrze zaczynało robić. W końcu jednak zachciało mi sie spać, więc poprosiłam tatę żeby wyszedł, bo zmęczona jestem i on zapewne także.
-A Mikołaj to co? -zareagował z oburzeniem.
-A Mikołaj zostanie -powiedziałam łapiąc Mikołaja za rękę.
-Ola proszę -wyszeptał Białach do mojego ucha.
-No co? -równie cicho powiedziałam te słowa.
-Uhm już chyba wszystko rozumiem -kiedy komendant mówił te słowa zaczął powoli iść w stronę drzwi. -Bawcie się dobrze.
I wyszedł.
-I widzisz? Podziałało -powiedziałam.
-No widzę. Do starego jak nie prośbą to groźbą.
Ziewnęłam przeciągle i położyłam się ma drugim boku.
-Kocham cię -powiedziałam przed snem.
-Ja ciebie też.
Powitać!
OdpowiedzUsuńOpowi bardzo mi się podoba pomimo to, że jestem fanką Oli i Jacka. Heh musiałam to podkreślić. Ah cała ja! do rzeczy czekam na next i zapraszam do mnie.
Pozdrawiam i życzę weny.
Mała. ♥
Dziękuję i wiem że jesteś fanką Oli i Jacka.
UsuńJa również pozdrawiam.
Opowiadanie cudowne , bardzo mi się podoba . Zapraszam napisałam nowe opowiadanie nie jest najlepsze ale zapraszam . Pozdrawiam i życzę weny Ela
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam twoje opowiadanie
UsuńDziękuje i także pozdrawiam