Pewnego razu, żyło sobie dwójka policjantów. Aleksandra Wysocka, która miała stopień posterunkowej i Mikołaj Białach, stopień: aspirant, dowódca ich patrolu. Żyli oni spokojnie, bez stresów bez obowiązków. Jednak pewnego dnia poczuli ze zakochali się w sobie. Jednak postanowili nie wyjawiać tego nikomu. Ola cały czas dawała Mikołajowi znaki, mniej lub bardziej oczywiste. Jednak aspirant postanawiał nie okazywać jak bardzo kocha Ole. Po pewnym czasie Aleksandra dała sobie spokój z Białachem i związała się z innym aspirantem z komendy miejskiej policji we Wrocławiu: Jackiem Nowakiem. Mimo ze ten związek nie miał dłuższej przyszłości, Ola wytrzymała z nim prawie dwa miesiące. W czasie trwania ich związku jednak cały czas myślała o Mikołaju. Nie dawał jej spokoju, śnił jej się po nocach. Białach też nie mógł zapomnieć o Oli. Była taka piękna, słodka, dobra. Zawsze chętna do pomocy. Kiedy jego żona, o przepraszam, była żona, wyrzuciła go z mieszkania, Wysocka od razu zaproponowała mu mieszkanie u niej mimo że prawie wcale się nie znali! Po pracy często chodzili na piwo, niby jako przyjaciele jednak on cały czas widział jak ta kobieta dawała mu znaki. Myślał sobie ze może to minie, że się odkocha. Jednak to nie było takie proste, jak się wydawało. Po prawie dwóch latach znajomości postanowił, ze w końcu wyzna jej co do niej czuje. Zaprosił ją niby na piwo, a tak naprawdę zarezerwował miejsce w najdroższej i najpiękniejszej restauracji w miejsce z najlepszym jedzeniem i czekał.
Jechali samochodem. Nagle Ola zauważyła ze tak naprawdę wcale nie jadą do ich ulubionej knajpy, jak to zwykle bywa tylko w zupełnie inną stronę. Nie spytała o to Mikołaja, bo myślała że odkrył on zupełnie innej knajpe w innej części miasta z dużo lepszym piwem. Po Mikołaju można wszystkiego się spodziewać. Około trzydzieści minut później dotarli w końcu na miejsce.
-To chyba nie jest ta knajpa do której mnie zaprosiłeś? -zapytała z uśmiechem.
-Nie -odpowiedział i odwzajemnił uśmiech.
Weszli do restauracji. Było tam tyle potraw, każda z jakąś inną niespotykaną nazwą. Ciężko było Oli wybrać jakąś która by jej posmakowała, więc spytała się go, która jego zdaniem potrawa jest najlepsza. Powiedział jakąś dziwną nazwę i ulotnił się do łazienki. Wrócił z bukietem róż "najlepsze kwiaty dla mojej damy." powiedział. Powąchała je i teraz wiedziała już na pewno: Mikołaj odwzajemnia jej uczucie. Pojechali do jej mieszkania i od progu zaczęli się całować, i zrzucać z siebie ubrania. Poszli do łóżka na pierwszej randce! Na drugi dzień Ola obudziła się pierwsza. Mikołaja już nie było. Był w kuchni. W samych bokserkach przygotowywał śniadanie. Patrzyła jak jej mężczyzna przygotowywał śniadanie. W tym momencie wiedziała że planuje spędzić z nim resztę życia. Dwa miesiące później Ola powiedziała swojemu ojcu że spotyka się z Mikołajem. Nie był zbytnio zachwycony, ale co miał zrobić? To jej życie, jej sprawa. Minęły następne trzy miesiące. Pewnego dnia Ola zemdlała na odprawie. Mikołaj pojechał od razu do szpitala za karetką. Nie pytał się starego czy może. Wiedział że martwi się o swoją córkę, nie bardziej niż on. W szpitalu dowiedział się o cudownej sprawie: Ola była w ciąży. Bardzo się cieszył ale i martwił, bo kobieta przewracając się uderzyła dość mocno w głowę i lekarze postanowili zatrzymać ją na obserwacji. Dwa dni później wyszła ze szpitala. Mikołaj już czekał na nią z bukietem róż, identycznych jakie były na ich pierwszej randce. Zamieszkali razem, oświadczył się, dwa miesiące później był ślub. Kilka miesięcy potem urodził się ich duży ,zdrowy, syn nazwali go Wojciech po dziadku. Pewnego dnia, jakiś rok po porodzie, mężczyznę obudził płacz swojego synka. Oli nie było przy nim, więc pomyślał sobie ze pewnie usypia małego. Jednak kiedy po dziesięciu minutach chłopczyk nadal płakał, postanowił pójść i zobaczyć co się dzieje, Oli nie było przy dziecku. Przeszukał całe mieszkanie. Nigdzie jej nie było. Za to szafa była pusta, a na stole leżała kartka z listem. Napisane było pismem jego ukochanej: "Przykro mi nie możemy być już dłużej razem. Nie szukaj mnie, bo i tak nie znajdziesz. Pamiętaj że zawsze będę cię kochała.". W ogóle nie wiedział o co mogło chodzić Oli. Postanowił napić się alkoholu. Wypil prawie całą flaszke. Pił coraz więcej, brał co raz więcej "kacowych". Po dwóch tygodniach Wysocki postanowił się w końcu dowiedzieć o co mogło chodzić Mikołajowi, czemu tak czesto ostatnio brał "kacowe". I kto się opiekuje jego wnukiem? I przede wszystkim: co się działo z jego córką? Wzięła urlop na trzy tygodnie i od tej pory nikt jej nie widział ani nie słyszał. Nie odbierała telefonów, nie odpisywała na wiadomości, maile. Więc Wysocki poszedł do mieszkania Mikołaja. Zapukał do drzwi. Otworzył mu zarosnięty, śmierdzący alkoholem, mężczyzna.
Jechali samochodem. Nagle Ola zauważyła ze tak naprawdę wcale nie jadą do ich ulubionej knajpy, jak to zwykle bywa tylko w zupełnie inną stronę. Nie spytała o to Mikołaja, bo myślała że odkrył on zupełnie innej knajpe w innej części miasta z dużo lepszym piwem. Po Mikołaju można wszystkiego się spodziewać. Około trzydzieści minut później dotarli w końcu na miejsce.
-To chyba nie jest ta knajpa do której mnie zaprosiłeś? -zapytała z uśmiechem.
-Nie -odpowiedział i odwzajemnił uśmiech.
Weszli do restauracji. Było tam tyle potraw, każda z jakąś inną niespotykaną nazwą. Ciężko było Oli wybrać jakąś która by jej posmakowała, więc spytała się go, która jego zdaniem potrawa jest najlepsza. Powiedział jakąś dziwną nazwę i ulotnił się do łazienki. Wrócił z bukietem róż "najlepsze kwiaty dla mojej damy." powiedział. Powąchała je i teraz wiedziała już na pewno: Mikołaj odwzajemnia jej uczucie. Pojechali do jej mieszkania i od progu zaczęli się całować, i zrzucać z siebie ubrania. Poszli do łóżka na pierwszej randce! Na drugi dzień Ola obudziła się pierwsza. Mikołaja już nie było. Był w kuchni. W samych bokserkach przygotowywał śniadanie. Patrzyła jak jej mężczyzna przygotowywał śniadanie. W tym momencie wiedziała że planuje spędzić z nim resztę życia. Dwa miesiące później Ola powiedziała swojemu ojcu że spotyka się z Mikołajem. Nie był zbytnio zachwycony, ale co miał zrobić? To jej życie, jej sprawa. Minęły następne trzy miesiące. Pewnego dnia Ola zemdlała na odprawie. Mikołaj pojechał od razu do szpitala za karetką. Nie pytał się starego czy może. Wiedział że martwi się o swoją córkę, nie bardziej niż on. W szpitalu dowiedział się o cudownej sprawie: Ola była w ciąży. Bardzo się cieszył ale i martwił, bo kobieta przewracając się uderzyła dość mocno w głowę i lekarze postanowili zatrzymać ją na obserwacji. Dwa dni później wyszła ze szpitala. Mikołaj już czekał na nią z bukietem róż, identycznych jakie były na ich pierwszej randce. Zamieszkali razem, oświadczył się, dwa miesiące później był ślub. Kilka miesięcy potem urodził się ich duży ,zdrowy, syn nazwali go Wojciech po dziadku. Pewnego dnia, jakiś rok po porodzie, mężczyznę obudził płacz swojego synka. Oli nie było przy nim, więc pomyślał sobie ze pewnie usypia małego. Jednak kiedy po dziesięciu minutach chłopczyk nadal płakał, postanowił pójść i zobaczyć co się dzieje, Oli nie było przy dziecku. Przeszukał całe mieszkanie. Nigdzie jej nie było. Za to szafa była pusta, a na stole leżała kartka z listem. Napisane było pismem jego ukochanej: "Przykro mi nie możemy być już dłużej razem. Nie szukaj mnie, bo i tak nie znajdziesz. Pamiętaj że zawsze będę cię kochała.". W ogóle nie wiedział o co mogło chodzić Oli. Postanowił napić się alkoholu. Wypil prawie całą flaszke. Pił coraz więcej, brał co raz więcej "kacowych". Po dwóch tygodniach Wysocki postanowił się w końcu dowiedzieć o co mogło chodzić Mikołajowi, czemu tak czesto ostatnio brał "kacowe". I kto się opiekuje jego wnukiem? I przede wszystkim: co się działo z jego córką? Wzięła urlop na trzy tygodnie i od tej pory nikt jej nie widział ani nie słyszał. Nie odbierała telefonów, nie odpisywała na wiadomości, maile. Więc Wysocki poszedł do mieszkania Mikołaja. Zapukał do drzwi. Otworzył mu zarosnięty, śmierdzący alkoholem, mężczyzna.
-Gdzie jest Wojtek? -zapytał tubalnym głosem komendant.
-Cco? Prosz tak nie krzyczeć. Łeb mi pęka.
-Gdzie jest Wojtek? -powtórzył Wojciech.
-No przecież tu stoi hehe -zaśmiał się pijany Mikołaj, pokazując na Wysockiego. Jednak jego wcale to nie bawiło.
-Gdzie jest twój syn, a mój wnuk?
-Aaaa tobie chodzi o tego Wojtka. Jest z Dominiką moja córką.
-Chce go zobaczyć -powiedział komendant i wszedł do mieszkania Mikołaja. Mieszkanie wyglądało tragicznie. Na podłodze walało się pełno butelek po alkoholu.
-Ups, zapomniałem posprzątać hehe.
Wysocki nie odpowiedział. Dalej chodził po całym lokum szukając jakichkolwiek oznak życia swojej córki lub tez swojego wnuka. Jednak ani ubrań Oli ani małego Wojtka nie było w mieszkaniu.
-Co z nimi zrobiłeś? -zapytał zdenerwowany.
-Ale z kim?
-Nie udawaj głupka -widząc głupią minę Mikołaja postanowił odpowiedzieć. -Z moją córką i twoim synem.
Po usłyszeniu tego słowa Mikołaj tak jakby się ożywił:
-Z Olą? Sama się wyprowadziła głupia suka... A Wojtek jak już ci mówiłem: jest z Dominiką. A teraz przepraszam, ale proszę wyjść ide spać.
-Ale jak to się wyprowadziła? Pokłóciliscie się? A może ją biłeś, nie szanowałeś?
-Nie. Pewnego dnia obudził mnie płacz Wojtka. Oli nie było. Przeszukałem całe mieszkanie, jednak na szafce był list. O o taki -rzucił list Wysockiemu i położył się na łóżku. -Możesz już wyjść?
Wysocki przeczytał list i wybiegł z mieszkania jak z procy. Pierwsze kroki skierował na komisariat zgłosić zawiadomienie o zaginięciu, jednak policjanci, którzy mieli tego dnia służbę, nie mieli zbyt dużych nadzieji. Po takim czasie? Ile dni minęło od zaginięcia? Dwa tygodnie? W co była ubrana córka? Jak to pan nie wie? Nie było pana przy córce wtedy? Przykro nam, nie możemy za wiele zrobić.
Policjanci powiedzieli jeszcze Wojciechowi, by poprosił jej męża, Mikołaja, aby poszedł na komendę zgłosić zeznania. Wyszedł tak naprawdę z niczym. Jako że dochodziła już 19 a u Mikołaja był o 15 pomyślał ze mógł już wytrzeźwieć i pójść na komendę złożyć zeznania. Wszedł do jego mieszkania. Było już trochę wysprzatane, to znaczy butelki już na ziemi nie leżały, tylko w dziesięciu równiutko poskładanych workach. Wojciech przyszedł właśnie wtedy, kiedy Mikołaj jedną ręką odkurzał dywan w salonie, a drugą usypiał małego Wojtka.
-Noo widzę że już nie jesteś pijany i można z tobą poważnie porozmawiać. Cześć Wojtusiu -ostatnie słowa skierował do Wojtka, zasypiającego w wózku.
-Nooo już nie -wyłączył odkurzacz.
-Czemu nie zgłosiłeś na policję tego że zaginęła Ola?
-Bo byłem załamany. Myśli samobójcze zatapiałem w alkoholu. O proszę -podwinął rękaw i pokazał mu kreski po cięciu.
-Matko boska Mikołaj! Musisz iść do psychologa -Wysocki przeraził się.
-To i tak nie ma sensu. Bez Oli nic nie ma sensu.
-Mikołaj słuchaj. Mi też jest ciężko. Ale ja się nie tnę, ja nie pij...
-Bo ty dopiero dzisiaj się dowiedziałeś. -przerwał Wojciechowi w połowie słowa. A ja wiem to już od dwóch tygodni. A teraz proszę cię wyjdź i daj mi spokój.
-Wyjde jak obiecasz mi że zapiszesz sie do psychologa -Wysocki postawił mu warunek. Mikołaj jeszcze trochę się stawiał, ale w końcu uległ. Od razu zadzwonił i umówił się na jutro.
Dwa miesiące później.
Mikołaj pogodził już się z tym że nie odnajdzie Oli. Nie pracował, był pod stałą opieką psychologa. Pogodził się już z tym że nie odnajdzie już swojej żony. W całym Wrocławiu porozwieszał zdjęcia z jej podobizną, informacją o nagrodzie i numerem jego telefonu. Czasem dzwonił jakiś pijaczek liczący na łatwy zysk, czasem jakieś dzieciaki sobie jajca robili, dzwonili i mówili ze na takiej i takiej ulicy była widziana jego żona. Każde takie zgłoszenie traktował poważnie i dzwonił do Wojciecha, który od razu wysyłał tam patrol. Jednak pewnego dnia dostał nietypowy telefon. W tle było słychać muzykę, jakieś znajome dźwięki. Wódka rozlewana do kieliszków? Raczej tak. Rozmowa kompletnie wytrąciła Mikołaja z równowagi. Wyglądała mniej więcej tak:
-Cco? Prosz tak nie krzyczeć. Łeb mi pęka.
-Gdzie jest Wojtek? -powtórzył Wojciech.
-No przecież tu stoi hehe -zaśmiał się pijany Mikołaj, pokazując na Wysockiego. Jednak jego wcale to nie bawiło.
-Gdzie jest twój syn, a mój wnuk?
-Aaaa tobie chodzi o tego Wojtka. Jest z Dominiką moja córką.
-Chce go zobaczyć -powiedział komendant i wszedł do mieszkania Mikołaja. Mieszkanie wyglądało tragicznie. Na podłodze walało się pełno butelek po alkoholu.
-Ups, zapomniałem posprzątać hehe.
Wysocki nie odpowiedział. Dalej chodził po całym lokum szukając jakichkolwiek oznak życia swojej córki lub tez swojego wnuka. Jednak ani ubrań Oli ani małego Wojtka nie było w mieszkaniu.
-Co z nimi zrobiłeś? -zapytał zdenerwowany.
-Ale z kim?
-Nie udawaj głupka -widząc głupią minę Mikołaja postanowił odpowiedzieć. -Z moją córką i twoim synem.
Po usłyszeniu tego słowa Mikołaj tak jakby się ożywił:
-Z Olą? Sama się wyprowadziła głupia suka... A Wojtek jak już ci mówiłem: jest z Dominiką. A teraz przepraszam, ale proszę wyjść ide spać.
-Ale jak to się wyprowadziła? Pokłóciliscie się? A może ją biłeś, nie szanowałeś?
-Nie. Pewnego dnia obudził mnie płacz Wojtka. Oli nie było. Przeszukałem całe mieszkanie, jednak na szafce był list. O o taki -rzucił list Wysockiemu i położył się na łóżku. -Możesz już wyjść?
Wysocki przeczytał list i wybiegł z mieszkania jak z procy. Pierwsze kroki skierował na komisariat zgłosić zawiadomienie o zaginięciu, jednak policjanci, którzy mieli tego dnia służbę, nie mieli zbyt dużych nadzieji. Po takim czasie? Ile dni minęło od zaginięcia? Dwa tygodnie? W co była ubrana córka? Jak to pan nie wie? Nie było pana przy córce wtedy? Przykro nam, nie możemy za wiele zrobić.
Policjanci powiedzieli jeszcze Wojciechowi, by poprosił jej męża, Mikołaja, aby poszedł na komendę zgłosić zeznania. Wyszedł tak naprawdę z niczym. Jako że dochodziła już 19 a u Mikołaja był o 15 pomyślał ze mógł już wytrzeźwieć i pójść na komendę złożyć zeznania. Wszedł do jego mieszkania. Było już trochę wysprzatane, to znaczy butelki już na ziemi nie leżały, tylko w dziesięciu równiutko poskładanych workach. Wojciech przyszedł właśnie wtedy, kiedy Mikołaj jedną ręką odkurzał dywan w salonie, a drugą usypiał małego Wojtka.
-Noo widzę że już nie jesteś pijany i można z tobą poważnie porozmawiać. Cześć Wojtusiu -ostatnie słowa skierował do Wojtka, zasypiającego w wózku.
-Nooo już nie -wyłączył odkurzacz.
-Czemu nie zgłosiłeś na policję tego że zaginęła Ola?
-Bo byłem załamany. Myśli samobójcze zatapiałem w alkoholu. O proszę -podwinął rękaw i pokazał mu kreski po cięciu.
-Matko boska Mikołaj! Musisz iść do psychologa -Wysocki przeraził się.
-To i tak nie ma sensu. Bez Oli nic nie ma sensu.
-Mikołaj słuchaj. Mi też jest ciężko. Ale ja się nie tnę, ja nie pij...
-Bo ty dopiero dzisiaj się dowiedziałeś. -przerwał Wojciechowi w połowie słowa. A ja wiem to już od dwóch tygodni. A teraz proszę cię wyjdź i daj mi spokój.
-Wyjde jak obiecasz mi że zapiszesz sie do psychologa -Wysocki postawił mu warunek. Mikołaj jeszcze trochę się stawiał, ale w końcu uległ. Od razu zadzwonił i umówił się na jutro.
Dwa miesiące później.
Mikołaj pogodził już się z tym że nie odnajdzie Oli. Nie pracował, był pod stałą opieką psychologa. Pogodził się już z tym że nie odnajdzie już swojej żony. W całym Wrocławiu porozwieszał zdjęcia z jej podobizną, informacją o nagrodzie i numerem jego telefonu. Czasem dzwonił jakiś pijaczek liczący na łatwy zysk, czasem jakieś dzieciaki sobie jajca robili, dzwonili i mówili ze na takiej i takiej ulicy była widziana jego żona. Każde takie zgłoszenie traktował poważnie i dzwonił do Wojciecha, który od razu wysyłał tam patrol. Jednak pewnego dnia dostał nietypowy telefon. W tle było słychać muzykę, jakieś znajome dźwięki. Wódka rozlewana do kieliszków? Raczej tak. Rozmowa kompletnie wytrąciła Mikołaja z równowagi. Wyglądała mniej więcej tak:
-Hallo?
-Halo -powiedział zrezygnowany Mikołaj, myśląc że to kolejny głupi żart.
-Słuchaj typie. Nie będę owijać w bawełnę. Twoja laska, czy kto to dla ciebie jest właśnie tańczy w klubie go go na róże.
-Cco proszę? -
-No tak dobrze słyszałeś. Mimo ze jestem już trochę zrobiony a i ta dziewczyna wygląda trochę inaczej, to mam perfekcyjną pamięć do twarzy. Na pewno to ona. Jak chcesz to przyjedź i sam się przekonasz.
-Na jakiej ulicy ten klub?
Podał ulicę, numer domu a nawet nazwę tego klubu. Mikołaj od razu tam pojechał. Nie chciał mieszać w to policji. Wolał sam to sprawdzić. Pojechał na tą ulicę. Na trawniku przed klubem w strefie dla palaczy stała tylko jedna osoba.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. Czy to jest klub "pod ładnym cycem"? -nazwę tego klubu wymawiał z obrzydzeniem. Nie wiedział kto go tak nazwał, ani dlaczego, ale wiedział jedno: tu może być jego dziewczyna.
-Tak, tak to ten klub.
-A czy wie pan czy tu pracuje kobieta, nazywa się Ola Wysocka?
-No tak, tak pracuje. O właśnie tutaj idzie, jak chcę to może pan umówić się na prywatny pokaz hehe -powiedział gościu, jednak Mikołaj usłyszał tylko "o właśnie tutaj idzie" i od razu odwrócił głowę. W jego stronę szła Ola, która jak go zobaczyła od razu w tył zwrot! I chodu do klubu! Mikołaj od razu pobiegł za nią. Złapał ją na wejściu.
-Puść mnie albo zawołam ochronę -syknęła Ola. Nie wyglądała tak, jak parę miesięcy temu. Śmierdziala piwskiem, papierosy można było od niej wyczuć na kilometr i to jak miało się katar, wymalowana, perfumy aż szczypały w oczy. Oprócz tego na głowie peruka, kolczyki w wardze i tunele w uszach.
-Nie puszczę cię dopóki mi wszystkiego nie wyjaśnisz.
-Dobra, ale nie tutaj. Mam pomysł. Masz jakąś kasę?
Zabrała Mikołaja niby na prywatny pokaz, a tak naprawdę Ola miała mu wszystko wyjaśnić.
-No to co chcesz wiedzieć?
-Wszystko. Czemu zniknęłaś, czemu nic nikomu nie powiedziałaś, czemu pracujesz w burdelu. Wszystko.
-Czemu zniknęłam? Musiałam się zastanowić nad pewnymi sprawami. Czemu nic nikomu nie powiedziałam? Jak to nic? Jak to nikomu? Przecież napisałam ci list nie? Więc o to nie miej do mnie pretensji. Czemu w tym burdelu pracuje? Bo nie mogłam znaleźć innej pracy. Wyjaśniłam ci wszystko mam nadzieję.
-Nie Ola. Ja widzę że ty kłamiesz. Ja wiem, że ty byś nigdy nie pracowała w tym burdelu. Przyznaj ktoś cię zmusił
-po tych słowach Olka nagle zaczęła płakać. Przytuliła się do Mikołaja i zaczęła wszystko mu opowiadać: że narobiła sobie długów u właściciela lokalu, że zmusza ją do pracowania, że powiedział że jak powie komukolwiek o tym co się tutaj działo (a jak sama powiedziała działo się bardzo dużo) to zabije ją, jej tatę i Mikołaja. Nie przerywał jej, słuchał wszystkiego. Na koniec powiedział:
-Musimy wezwać policję. Niech przetrzepią ten lokal.
Wezwali, przetrzepali i co się okazało? Że co najmniej siedem tancerek było zmuszonych do tańczenia. Oprócz tego psy tropiące znalazły pięćdziesiąt gramów marihuany, trzydzieści gramów kokainy i dwanaście haszyszu. Łącznie dziewięćdziesiąt dwa gramy różnych narkotyków. Właściciel i cała reszta ekipy została skazana za posiadanie, handlowanie i zmuszanie kobiet do prostytucji na łącznie trzydzieści lat odsiadki.
Pewnie spytacie się co z Olą i Mikołajem? Mieszkają na przedmieściach i wychowują małego Wojtka. Nie pracują już niestety w policji. Ola pracuje w supermarkecie na kasie a Mikołaj jako kanar w jednym z podmiejskich autobusów. Próbują zapomnieć o przeszłości i zacząć wszystko od nowa.
-Halo -powiedział zrezygnowany Mikołaj, myśląc że to kolejny głupi żart.
-Słuchaj typie. Nie będę owijać w bawełnę. Twoja laska, czy kto to dla ciebie jest właśnie tańczy w klubie go go na róże.
-Cco proszę? -
-No tak dobrze słyszałeś. Mimo ze jestem już trochę zrobiony a i ta dziewczyna wygląda trochę inaczej, to mam perfekcyjną pamięć do twarzy. Na pewno to ona. Jak chcesz to przyjedź i sam się przekonasz.
-Na jakiej ulicy ten klub?
Podał ulicę, numer domu a nawet nazwę tego klubu. Mikołaj od razu tam pojechał. Nie chciał mieszać w to policji. Wolał sam to sprawdzić. Pojechał na tą ulicę. Na trawniku przed klubem w strefie dla palaczy stała tylko jedna osoba.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. Czy to jest klub "pod ładnym cycem"? -nazwę tego klubu wymawiał z obrzydzeniem. Nie wiedział kto go tak nazwał, ani dlaczego, ale wiedział jedno: tu może być jego dziewczyna.
-Tak, tak to ten klub.
-A czy wie pan czy tu pracuje kobieta, nazywa się Ola Wysocka?
-No tak, tak pracuje. O właśnie tutaj idzie, jak chcę to może pan umówić się na prywatny pokaz hehe -powiedział gościu, jednak Mikołaj usłyszał tylko "o właśnie tutaj idzie" i od razu odwrócił głowę. W jego stronę szła Ola, która jak go zobaczyła od razu w tył zwrot! I chodu do klubu! Mikołaj od razu pobiegł za nią. Złapał ją na wejściu.
-Puść mnie albo zawołam ochronę -syknęła Ola. Nie wyglądała tak, jak parę miesięcy temu. Śmierdziala piwskiem, papierosy można było od niej wyczuć na kilometr i to jak miało się katar, wymalowana, perfumy aż szczypały w oczy. Oprócz tego na głowie peruka, kolczyki w wardze i tunele w uszach.
-Nie puszczę cię dopóki mi wszystkiego nie wyjaśnisz.
-Dobra, ale nie tutaj. Mam pomysł. Masz jakąś kasę?
Zabrała Mikołaja niby na prywatny pokaz, a tak naprawdę Ola miała mu wszystko wyjaśnić.
-No to co chcesz wiedzieć?
-Wszystko. Czemu zniknęłaś, czemu nic nikomu nie powiedziałaś, czemu pracujesz w burdelu. Wszystko.
-Czemu zniknęłam? Musiałam się zastanowić nad pewnymi sprawami. Czemu nic nikomu nie powiedziałam? Jak to nic? Jak to nikomu? Przecież napisałam ci list nie? Więc o to nie miej do mnie pretensji. Czemu w tym burdelu pracuje? Bo nie mogłam znaleźć innej pracy. Wyjaśniłam ci wszystko mam nadzieję.
-Nie Ola. Ja widzę że ty kłamiesz. Ja wiem, że ty byś nigdy nie pracowała w tym burdelu. Przyznaj ktoś cię zmusił
-po tych słowach Olka nagle zaczęła płakać. Przytuliła się do Mikołaja i zaczęła wszystko mu opowiadać: że narobiła sobie długów u właściciela lokalu, że zmusza ją do pracowania, że powiedział że jak powie komukolwiek o tym co się tutaj działo (a jak sama powiedziała działo się bardzo dużo) to zabije ją, jej tatę i Mikołaja. Nie przerywał jej, słuchał wszystkiego. Na koniec powiedział:
-Musimy wezwać policję. Niech przetrzepią ten lokal.
Wezwali, przetrzepali i co się okazało? Że co najmniej siedem tancerek było zmuszonych do tańczenia. Oprócz tego psy tropiące znalazły pięćdziesiąt gramów marihuany, trzydzieści gramów kokainy i dwanaście haszyszu. Łącznie dziewięćdziesiąt dwa gramy różnych narkotyków. Właściciel i cała reszta ekipy została skazana za posiadanie, handlowanie i zmuszanie kobiet do prostytucji na łącznie trzydzieści lat odsiadki.
Pewnie spytacie się co z Olą i Mikołajem? Mieszkają na przedmieściach i wychowują małego Wojtka. Nie pracują już niestety w policji. Ola pracuje w supermarkecie na kasie a Mikołaj jako kanar w jednym z podmiejskich autobusów. Próbują zapomnieć o przeszłości i zacząć wszystko od nowa.
Noo i nareszcie koniec mam nadzieję że się spodobało. Napracowałam się przy tej miniaturce nie powiem ze nie Liczę na masę komentarzy i jeszcze więcej wyświetleń bo to naprawdę motywuje mnie do dalszego pisania.
Chciałabym z tego miejsca podziękować również Gosi która prowadzi blog: http://olkaijacekopowiadania.blogspot.com/?m=1 za udostepnienie go na swoim blogu. I przede wszystkim chciałabym podziękować wam wszystkim czytelnikom bez których mój blog nie mógłby istnieć. Jeszcze raz dziękuję za 1000 wyświetleń i zapraszam na kolejne opowiadania, które już wkrótce.
Super miniaturka. Z początku myślałam, że Ola zrobiła to samo co Dorota Krzyśkowi, ale takiego finału się nie spodziewałam. Super opowiadanie. Czekam na kolejne i życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńNie no co ty. Zasoby mojej wyobraźni są nieograniczone jeśli wiesz o co mi chodzi. :)
UsuńDziękuję, nawet nie wiesz ile takie kom dla mnie znaczą
Super miniaturka taka unikalna. Polecam się na przyszłość! Czekam na next i zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Mała. ♥
Oczywiście ze wejdę na Twojego bloga.
UsuńDziękuję i ja także pozdrawiam.
Takiego zakończenia to ja się nie spodziewałam. Miniaturka cudowna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paulina
Dziękuję :)
UsuńJa także pozdrawiam.
Dziękuję :)
UsuńJa także pozdrawiam.
Miniaturka cudowna gratuluję 1000 wyświetleń ja też od niedawna piszę i też się cieszę jak ktoś czyta i daje komentarz . A co to twojego opowiadania bardzo mnie się podobało . Pozdrawiam Ela
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa także pozdrawiam.
Dziękuję :)
UsuńJa także pozdrawiam.